espadryle do sukienki
przeznaczyły na wyjazd. — Będziemy musiały wziąć ze sobą trochę gotówki — powiedziała lady Rothley pewnego wieczora. Nazajutrz miały wybrać się po zakupy. — Wiem — odparła Tempera — ale musisz być bardzo rozsądna, belle-mère, naprawdę, bardzo rozsądna, i wydać jak najmniej. Poważnie naruszyłyśmy naszą rezerwę; właściwie prawie już stopniała. — Kiedy wyjdę za księcia, nie będziemy się tym przejmować. — A jeśli nie wyjdziesz? — spytała dziewczyna cicho. Na twarzy lady Rothley pojawił się dziecinny grymas. — Nie bądź dla mnie niedobra, Tempero! Muszę wygrać tę grę! Musi mi się udać i już! — Ależ tak, moja droga — przyznała Tempera — ale mimo wszystko trzeba postępować rozsądnie. — Nienawidzę być rozsądna! — denerwowała się lady Rothley. — Jestem pewna, że książę poprosi mnie o rękę, a wtedy wszystko ułoży się wspaniale. Wydała lekki okrzyk zachwytu i mówiła dalej: — W rezydencji Chevingham wydam bal na twoją cześć. Zaprosimy wszystkich najlepszych kawalerów z całej Anglii. Ponieważ ja już będę zamężna, oni wszyscy będą dla ciebie. Lady Rothley znów oddała się fantazjowaniu, które — Tempera wiedziała o tym aż nadto dobrze — zwykle nie miało nic wspólnego z rzeczywistością. 26 Wciąż z niepokojem myślała o tym, że może książę zaprosił macochę tylko dlatego, że zapragnął, aby piękna kobieta była ozdobą jego towarzystwa. Z tego, co Tempera słyszała o księciu, wynikało, że był to człowiek niedostępny i od kiedy skończył dziewiętnaście lat, konsekwentnie unikał troskliwych swatek. Nie było powodu, by w wieku trzydziestu lat, a tyle właśnie miał (o czym Tempera dowiedziała się z bedekera) książę zapragnął poślubić wdowę, która, choć piękna, nie dorównywała mu urodzeniem ani pozycją społeczną. Obawiała się, że kiedy w grę będzie wchodzić małżeństwo, książę poszuka żony w swojej sferze. W każdym razie tak zawsze bywało w wielkich rodach. Było o wiele bardziej prawdopodobne, że poślubi raczej córkę księcia Northumberland, Devonshire czy Richmond niż Alaine Rothley. Tempera była pewna, że gdyby zwierzyła się macosze ze swych myśli, lady Rothley załamałaby się. Zachowała więc te obawy dla siebie. Dorożka, która nawet w najlepszych warunkach nie była pojazdem zbyt szybkim, brnęła teraz powoli przez zatłoczone ulice okolicy Dworca Wiktoria. — Proszę, belle-mère, nie zapominaj, że od tej chwili nawet kiedy będziemy same, musisz zwracać się do mnie „Riley”. Na wszelki wypadek, gdyby ktoś nas przypadkiem usłyszał. — Oczywiście, postaram się zapamiętać — powiedziała