może piętnastu lat jest wdowcem i, jestem o tym przekonana,
wcale nie ma zamiaru znów się żenić. — Owszem, nie mówi o małżeństwie, lecz o miłości!— powiedziała lady Rothley. — Belle-mère, jak możesz tego słuchać? Wiesz równie dobrze jak ja, że dzięki twej urodzie setki mężczyzn mówią ci o miłości. Ale my musimy znaleźć dla ciebie męża! — Wiem — zgodziła się lady Alaine. — Masz zupełną rację, Tempero, lecz mężowie zwykle nie mówią tych fascynujących rzeczy, które z taką elokwencją powtarza hrabia. Tempera niemal załamała ręce z rozpaczy. — I co mam ci teraz powiedzieć? — spytała. — Wiesz przecież, po co tu przyjechałyśmy. Wiesz, że książę się tobą interesuje. Inaczej by cię tu nie zaprosił. Tymczasem ty spędzasz czas nie z nim, lecz z tym Włochem, który nie ma w planach zakupu ślubnej obrączki, jestem pewna. Lady Rothley przestała studiować odbicie swej twarzy w lustrze i odwróciła się do pasierbicy. — Jesteś taka słodka i wrażliwa, Tempero — powiedziała. — Ale jednocześnie usiłujesz zepsuć mi świetną zabawę! Mówiła jak małe dziecko, które właśnie usłyszało, że nie dostanie drugiego kawałka tortu. Tempera jednak nie miała powodu do radości. Powiedziała tonem prawie rozpaczliwym: — Chcę, abyś była szczęśliwa, belle-mère, abyś mogła oddawać się wszelkim rozrywkom świata. Ale wiesz, że nas na to nie stać. Zapomniałaś już, że po powrocie do domu zastaniemy tam niezliczone rachunki do zapłacenia: podatki, 101 pensja dla Agnes, podatek gruntowy, och — i tysiące innych! Lady Rothley wstała sprzed toaletki i podeszła do okna. Spojrzała na morze, lecz nie podziwiała widoku. — Czy mam być szczera, Tempero — spytała — i wyznać ci, że hrabia mnie pociąga? Może nawet bardziej niż wszyscy mężczyźni, których dotąd znałam. — Ale on jest Włochem... katolikiem. Nie poślubi cię — odparła Tempera. — Chociaż może cię poprosić, byś została jego kochanką. — Myślę, że może to zrobić — powiedziała lady Rothley ściszonym głosem. — I zastanawiam się, jaka będzie moja odpowiedź. — Belle-mère! Tempera była wstrząśnięta. Na ton jej głosu lady Rothley aż odwróciła się od okna. Podeszła do Tempery i objęła ją. — Nie patrz tak, kochanie — poprosiła. — Wiem, że postępuję źle, ale nie mogę nic na to poradzić. Teraz wiem — powiedziała prawie jakby do samej siebie — że przez całe życie byłam zimną kobietą. Wydawało mi się, że kocham mężczyznę, z którym byłam zaręczona. Jednak, mimo że miałam dla niego wiele czułości i gorzko płakałam, kiedy zginął, w gruncie rzeczy jego pocałunki niewiele dla mnie znaczyły.