Nie sądził, żeby ta przywiędła piękność Jane Netherby
miała ochotę dzielić się podejrzeniami. Natomiast jeśli chodzi o tę ślicznotkę, żonę Sina, lepiej niech trzyma język za zębami. Inaczej będzie musiał zainteresować się jej przyjaźnią z Thomasem albo Marleyem. Pikantne szczegóły z pewnością odwróciłyby uwagę Graftona od śledztwa, przynajmniej do czasu zebrania dowodów winy Madsena. Astin znowu się uśmiechnął. Ale niespodzianka czeka wicehrabiego! Victoria poprosiła Marleya, żeby wysadził ją na rogu Bruton Street i Berkeley Place. Oczywiście próbował ją pocałować, ale uchyliła się przed jego ustami. Idąc przez pół kwartału do Grafton House, zastanawiała się, jak powiedzieć Sinowi o swoich odkryciach, żeby nie wzbudzić jego gniewu. Nie mogła się przyznać, że spędziła pół popołudnia w towarzystwie wicehrabiego, zwłaszcza że na koniec chciała zapewnić męża o jego niewinności. Gardziła wykrętami i kłamstwami, a poza tym zdawała sobie sprawę, że Sinclair ma większą wprawę w omijaniu prawdy niż ona. - Dzień dobry, milady. - Dzień dobry. Czy lord Althorpe wrócił? Milo wziął od niej szal i kapelusz. - Jeszcze nie, milady. Życzy sobie pani herbaty? Nie było jej przez prawie cztery godziny, a o ile się orientowała, Sin nie miał tego dnia innych zajęć oprócz zaproszenia swoich trzech kolegów na przyjęcie. Poczuła lekkie ukłucie niepokoju. A jeśli jej mąż jest teraz z Kingsfeldem, obecnie głównym podejrzanym? Na pewno nie będzie się strzegł przed rzekomym przyjacielem. Wyrwała kapelusz z rąk zdziwionego kamerdynera. - Muszę załatwić jeszcze jedną sprawę - oznajmiła, zawiązując wstążki pod brodą. - Sprowadź Romana, proszę. - Nie widziałem go przez cały dzień, milady. - Pojechał z lordem Althorpe? - Raczej nie. Coś się stało? - N i e . Wiedziała, że przyjaciele Sinclaira mieszkają na Weigh House Street. Może chociaż ich zdołałaby przekonać. - Lady Althorpe? - Czy ktoś przekazywał listy lady Stanton? Milo poczerwieniał na twarzy. - Nic mi nie wiadomo o prywatnej korespondencji lorda Althorpe. Ja... - Mniejsza o to. Kto ją dostarczał tej osobie? - Pewnie Hilson, milady. To dobry chłopak, ale trochę... - Chciałabym z nim porozmawiać. Natychmiast. Z coraz większym trudem nad sobą panowała. Tylko ona w całym domu miała świadomość zagrożenia. - W tej chwili, lady Althorpe. - Kamerdyner ukłonił się i pospieszył do kuchni. Wkrótce w holu pojawił się młody służący, wyraźnie zdenerwowany. - Milady? - wymamrotał, kręcąc guzik liberii. Uśmiechnęła się łagodnie. - Znasz adres lady Stanton, Hilson?