Po kilkunastu minutach stanęła przed drzwiami
żłobka. R S - Carrie Thomas - przedstawiła się osobie po drugiej stronie domofonu. - Przepraszam za spóźnienie. Zabrzęczały otwierane drzwi, Carrie weszła do budynku. Od żłobka dzieliło ją jedno piętro i kolejne elektronicznie zamykane drzwi. - Danny! - zawołała. Podbiegła do maleństwa, wzięła je na ręce i mocno przytuliła. Poczuła łzy pod powiekami. Była absolutnie pewna, że nie mogłaby bardziej kochać tego dziecka, nawet gdyby Danny był jej rodzonym synem. Nikos Kristallis niepotrzebnie przyjechał do Londynu, pomyślała. Leonidas wielokrotnie powtarzał, że nie życzy sobie, by jego syn miał cokolwiek wspólnego ze swoją grecką rodziną. Nawet zmusił Sophie, żeby mu obiecała, że jeśliby mu się przytrafiło coś złego, to nie dopuści nikogo z tamtej rodziny do Danny'ego. Odkąd Carrie poznała Cosmo Kristallisa, rozumiała, czemu Leonidasowi tak na tym zależało. Od dziś, odkąd poznała także Nikosa, rozumiała to stokroć lepiej. Jedyne, co jeszcze mogła zrobić dla Sophie, to dotrzymać obietnicy, którą jej kuzynka złożyła swemu mężowi, nim oboje zginęli w tamtym okropnym wypadku. Pocałowała Danny'ego w czółko. - Przepraszam za spóźnienie - powiedziała do opiekunki, która przed przyjściem Carrie oglądała z chłopczykiem książeczkę. - Nic się nie stało - opiekunka się uśmiechnęła. - Czytaliśmy sobie śliczną bajeczkę. R S - Kara za dzisiejsze spóźnienie zostanie doliczona do rachunku, panno Thomas. Carrie skrzywiła się od wypowiedzianych za jej plecami słów, ale najpierw się uśmiechnęła, a dopiero potem stanęła twarzą w twarz z kierowniczką żłobka. - Przepraszam, pani Plewman - usprawiedliwiała się. Ledwo było ją stać na opłacenie tego żłobka. - Klientka mnie zatrzymała. - Hmmm... - Pani Plewman z naganą oglądała czerwoną skąpą sukienkę i sandałki na wysokich obcasach, które Carrie wciąż jeszcze miała na sobie. Dobrze, że przez szczelnie zapiętą kurtkę nie było widać ogromnego dekoltu. - Nie prowadzę działalności charytatywnej, panno Thomas. Proszę, żeby to się więcej nie zdarzyło. Tym razem wyjątkowo nie naliczę pani kary za spóźnienie. - Dziękuję bardzo, panno Plewman. Życzę miłego wieczoru. Carrie zarzuciła sobie na ramię torbę z rzeczami Danny'ego, z szafki w przedpokoju wyjęła składany wózek. Bardzo się spieszyła do domu. Nie mogła się