– I nie zapomnij o butelce! – rzuca za nim
Lang. Zawsze, gdy tylko z akt prowadzonych 58/86 przez niego spraw wyłaniają się Polacy, atakuje go głód. Być może to skutek irytacji, jaką budzą w nim ci szaleńcy, którym kawałek czerwonej szmaty na barykadzie wystarcza, żeby szukać śmierci na drugim końcu Europy. A może kiszkowy dyskomfort ma całkiem niegastryczne powody? Może czuje tę ssącą pustkę w brzuchu z powodu ogromniejącej pustki w jego własnej duszy? Bo choć Lang nigdy by się nie przyznał do tego przed sobą samym, w gruncie rzeczy zazdrości Polakom ich brawury, a brzydzi się swoich idealnie zakonserwowanych myśli i zmieszczaniałych obyczajów. A już najbardziej tłustego brzuszyska, idealnie wypełniającego przestrzeń między empirowym fotelem i krawędzią biurka zasypanego niebieskimi teczkami, przeznaczonymi na akta osobników politycznie podejrzanych. 59/86 Myśl o Polakach sprawia, że przed oczami staje mu inny Henry Lang: dwudziestoletni podporucznik szóstego pułku huzarów gwardii, z chudym tyłkiem wyklepanym w siodle i głową pełną ledwo muśniętej wątpliwościami wiary w braterską misję Francuzów, niosących wolność i równość uciśnionym ludom. Widzi siebie, jak wbrew rozkazowi Cesarza, który zakazał swoim gwardzistom udziału w bitwie, szarżuje pod Borodino na rosyjskie armaty. A obok Polacy z korpusu Poniatowskiego, samobójczo odważni i dziecinnie zakochani w cesarzu. Trochę z tej miłości i na niego spłynęło. Kiedy bowiem po klęsce Wielkiej Armii, z krwią zmrożoną jak szampan doczołgał się do drzwi jakiegoś ukrytego w brzozach dworku, do życia przywracała go pani domu może nie piękna, ale zapatrzona w niego, jakby był samym Napoleonem. Przez wiele nocy ogrze- 60/86 wała go ciepłem własnego ciała, by na pożegnanie wylać za nim morze łez. Czy były to łzy miłości, czy rozczarowania Francją, a raczej Francuzami, którzy przyszli, pobarłożyli, a teraz zostawiali nagą, bezbronną Polonię Moskalowi na pohańbienie? – Bzdury – warczy na samego siebie. I w ten sposób komisarz, przykładny mąż i ojciec dwóch dorodnych, wręcz potężnych córek, przegania dawnego marzyciela.