tym pocałunkiem, chciała go powtórzyć, zaznać znowu
tego, co ze sobą niósł. Musi myśleć o Laurze. Nie wolno jej ani na chwilę zapominać, po co pojawiła się w domu Tannerów. Nic i nikt, a już Ash szczególnie, nie może jej odwieść od wyznaczonego celu. Przekona go w końcu, żeby zaopiekował się małą, stworzył jej dom. Ale nic się nie stanie, monologowała w duchu, jeśli okaże mu trochę sympatii i zrozumienia. To w niczym przecież nie zagrozi przyszłości Laury. Wzięła głęboki oddech, przywołała na twarz słoneczny uśmiech i podniosła się z ławki. - Załatwiłeś wszystko? Minął ją, nie podnosząc nawet wzroku. Maggie osłupiała, a kiedy doszła do siebie, zawrzała gniewem. Gbur. Słyszał ją przecież. Przeszedł o kilka kroków od niej. Prawie się o nią otarł. Nie mógł nie słyszeć. Pchając przed sobą wózek, podeszła do samochodu. Ash siedział już za kierownicą. Na widok Maggie przechylił się i otworzył drzwi od strony pasażera z takim impetem, że trzasnęły ją w kolano. - Wsiadaj - rzucił. Już miała powiedzieć coś, co poszłoby mu w pięty, ale zmełła ostre słowa w ustach: czy nie obiecała sobie przed chwilą, że postara się być miła i wyrozumiała? - Jeżeli go najpierw nie zabiję- mruknęła do siebie, wyjmując Laurę z wózka. 70 Odezwała się dopiero wtedy, kiedy miała względną pewność, że nie rozniesie Asha na strzępy. Pewnie i wówczas nic by nie powiedziała, gdyby nie fakt, że zmierzali w przeciwnym kierunku: oddalali się od rancza. - Dokąd jedziesz? - zagadnęła, usiłując nadać swojemu głosowi w miarę normalne brzmienie. - Do twojego domu. Odwróciła gwałtownie głowę. - Po co? - Muszę przejrzeć rzeczy Star. - Tu raczył wreszcie spojrzeć na Maggie. - Masz jej rzeczy, prawda? - upewnił się poniewczasie. Na myśl o otwieraniu kartonów z rzeczami Star Maggie coś ścisnęło za gardło. - Mam - przytaknęła. - Po co chcesz przeglądać jej rzeczy? - Wynająłem prywatnego detektywa. Powiedział, że to ułatwi mu zadanie. Jeżeli oczywiście znajdę coś, co mogłoby naprowadzić go na trop krewnych. Maggie była tak przygnębiona po śmierci Star, że nie pamiętała zbyt dokładnie, co pakowała do kartonów, które potem przewiozła do swojego mieszkania. - Niewiele tego - powiedziała z wahaniem. - Trochę ubrań. Buty. Drobiazgi osobiste. - A książeczka czekowa? Odcinki zrealizowanych czeków? Pokręciła głową.