przeczuwał, że pod zadziorną powłoką kryje się nieśmiałe
serce kobiety, którą łatwo zranić. A on za nic w świecie nie chciał tego uczynić. Ale tej nocy zobaczył w jej szarozielonych oczach coś więcej niż tylko niewinność i strach. Dostrzegł w nich także nieśmiałość kobiety, która wbrew samej sobie zakochuje się w mężczyźnie i zupełnie nie wie, co z tym zrobić. Znów zaklął, a jego groźby i przekleństwa skierowane były pod adresem Idy Trent. Chyba dostatecznie jasno się wyraził, mówiąc, że nie życzy sobie kolejnej niani, które będzie w nim widziała potencjalnego kandydata na męża! Następnego dnia była niedziela i Willow miała dzień wolny. Gdy wieczorem wróciła do Summerhill, wszyscy domownicy już spali. Udała się prosto do swojej sypialni. Nazajutrz rano wrzuciła niebieski mundurek do pralki, a po południu, gdy dzieci korzystały z poobiedniej drzemki, wyprasowała go i zapakowała w plastikową torbę. Pani Caird weszła do pralni, kiedy Willow pakowała białe, wiązane buciki. - Co zamierzasz z tym zrobić, Willow? - Zamierzałam przekazać je jakiejś organizacji charytatywnej - odpowiedziała. - Chyba że ma pani lepszy pomysł. - Nie, to bardzo dobry pomysł. Na pewno się cieszysz, że możesz na powrót chodzić we własnych ubraniach. Nie wiem, o czym myślał doktor Galbraith, każąc ci nosić ten ohydny mundurek. W końcu to nie pałac Buckingham, żebyśmy wszyscy chodzili w liberii! Willow uśmiechnęła się. R S - Jestem pewna, że miał ku temu swoje powody, ale muszę przyznać, że dobrze jest móc z powrotem nosić krótkie spodenki i koszulki na ramiączkach, szczególnie w tym upale! Pani Caird nalała wody do wiadra, które przyniosła z góry. - Jedyną dobrą stroną służbowego stroju jest to, że nie trzeba się martwić, co włożyć na szczególne okazje. Na przykład w ten piątek. Czy wiesz, w co się ubierzesz? - W piątek? A co będzie w piątek? - Doktor nic ci nie powiedział? - Czego nie powiedział? - Jego szwagierka zadzwoniła z rana, nim wyszedł do przychodni. W piątek wypada rocznica ślubu jej rodziców i panna Moffat zamierza wydać na ich cześć uroczyste przyjęcie. Doktor powiedział mi, że mam w piątek nie szykować kolacji, ponieważ wszyscy wychodzą. - Ależ to rodzinne przyjęcie. Moja obecność nie będzie tam potrzebna. - Z tego, co zrozumiałam, wręcz przeciwnie, ale oczywiście - dodała pani Caird, zdejmując z gwoździa szczotkę do mycia podłogi - mogę się mylić. Choć Willow zamierzała położyć się tego wieczoru wcześnie spać, o północy wciąż ślęczała przy kuchennym stole, próbując odgadnąć ostatnie hasło krzyżówki. Nie zamierzała się poddawać. Zazwyczaj nie zabierało jej to więcej czasu niż piętnaście minut, ale dzisiaj natrafiła na barierę, której nie potrafiła pokonać.