uwa¿a za intruza, i szwagra, który... który...
334 - Który co? Marla zamilkła. Nie umiała przyznac sie do tego, co czuła do Nicka. Nie mogła mu przecie¿ powiedziec, ¿e ja pociaga, ¿e pod jego dotykiem miekna jej kolana, a krew zaczyna wrzec w ¿yłach. - Który... który mnie niepokoi - powiedziała w koncu, a Nick usmiechnał sie krzywo, słyszac to niedopowiedzenie. - Tak czy inaczej nie wyglada to j ak „Pełna chata” i ma niewiele wspólnego z typowa szczesliwa, amerykanska rodzina. Tak, Nick, uwa¿am, ¿e to dziwne. Bardzo dziwne. Mam tylko nadzieje, ¿e rozeznam sie w tym wszystkim, zanim do reszty postradam zmysły. - Albo zanim ktos cie zamorduje - dodał z powaga Nick. - Zamorduje? - powtórzyła zdumiona. Nie, nie da sie zwariowac. Nie wezmie udziału w ¿adnej melodramatycznej paranoi. Rozwa¿ała wprawdzie mo¿liwosc, ¿e ktos usiłuje pozbawic ja ¿ycia, ale w koncu zawsze odrzucała ten pomysł. Uwa¿ała, ¿e strach podsuwa jej takie mysli. Teraz, kiedy usłyszała to od kogos innego, poczuła nagle, ¿e to mo¿e sie okazac realne. Jednak nie chciała w to uwierzyc. - Pomysl o tym - upierał sie Nick. - Tamtej nocy, kiedy wydarzył sie wypadek, widziałas kogos na drodze, kogos, kto próbował cie oslepic, prawda? - Có¿, mo¿e. - To mogło byc zaplanowane. - Nick ostro wszedł w zakret. - Chwileczke. Chyba za szybko wyciagasz wnioski. Skad ten ktos miałby wiedziec, ¿e bede jechac samochodem Pam dokładnie w tym miejscu i o tej godzinie? - Nie mam pojecia, ale to przecie¿ mo¿liwe. Pózniej wydawało ci sie, ¿e ktos ci grozi, pochylajac sie nad twoim łó¿kiem, a nastepnie ogarneły cie mdłosci i niewiele brakowało, ¿ebys sie udusiła. Ktos mógł zrobic ci zastrzyk albo dosypac czegos do jedzenia. 335 Marla chciała zaoponowac, ale nie bardzo wiedziała, co powiedziec. Nick tylko wyraził na głos jej własne obawy, które od dawno ja nachodziły, choc nie chciała sie do tego przyznac. - Kto mógłby chciec mojej smierci? - Myslałem, ¿e mo¿e ty wiesz. Marla zamkneła oczy i oparła głowe o zagłówek. - Ja nawet nie wiem, kim jestem, wiec tym bardziej nie mam pojecia, kto znajduje sie na czele listy moich osobistych wrogów. - Czuła, ¿e ból w szczece wraca, tepy, pulsujacy i nieustepliwy. - Zreszta po co ten ktos miałby zadawac sobie tyle zachodu, zamiast po prostu mnie zastrzelic? - Bo chca, ¿eby to wygladało na wypadek. - Chca. Wiec mamy ju¿ wiecej ni¿ tylko jedna osobe. - Marla westchneła i potrzasneła głowa, patrzac na pote¿ne, siegajace nieba budowle. - Niemo¿liwe. To zbyt naciagane. Miałam wypadek. Mnóstwo osób ulega wypadkom. Zaczełam wymiotowac, bo mam wydelikacony ¿oładek, a moje nerwy sa w nie najlepszym stanie. To wszystko. Nie ma w tym nic