żeby się z nią zobaczyć, i dotarłszy do celu, zrezygnował ze spotkania? Nie mogła w to
uwierzyć. Lucien Balfour nie zadawałby sobie na próżno tyle trudu. - Panno Gallant, zna go pani z Londynu? Otrząsnęła się z zamyślenia. - Tak. A teraz wracajmy do nieobraźliwych sposobów wyrażania swoich opinii. Lekcja potoczyła się dalej, ale nauczycielka błądziła myślami gdzie indziej. Zastanawiała się usilnie, co Lucien Balfour robi w Hampshire, a tym bardziej w Akademii Panny Grenville? Kilka minut później drzwi klasy znowu się otworzyły. W progu stanęła dyrektorka. - Mogę panią prosić na chwilę, panno Gallant? Wstała zbyt szybko. Słysząc szepty uczennic, zbeształa się w duchu. - Oczywiście. Jane, przeczytaj następny sonet. Zaraz wracam. Idąc korytarzem, próbowała coś wyczytać z oblicza przyjaciółki, lecz wyraz jej twarzy jak zwykle był nieodgadniony. - Zapewne widziałaś swojego gościa? - powiedziała Emma. Alexandra skinęła głową. - Nie mam pojęcia, po co przyjechał. Chyba jasno wyraziłam swoje uczucia... - Szukał cię, Lex. - Tak? I co mu powiedziałaś? - Powiedziałam, że tu jesteś i dobrze się miewasz, i że nie mogę go wpuścić na teren Akademii. Szukał jej. Czy to znaczy, że nadal zamierza przekonywać ją do małżeństwa? A może przyjechał do Hampshire, żeby mieć ostatnie słowo? Albo... - Wróci jutro w południe. Musisz z nim porozmawiać. Po plecach przebiegł jej dreszcz strachu. - Ale ja nie wiem, co... - Uczę młode damy zasad etykiety - przerwała jej Emma. - Nie mogę pozwolić, żeby słynny earl Kilcairn Abbey wystawał pod szkolną bramą. W jej oczach zabłysły wesołe iskierki. - Straciłabym większość uczennic. - Wiem, wiem. Nie sądziłam, że się tu zjawi. Nie domyślam się nawet, po co przyjechał. Panna Grenville wzięła ją pod ramię. - Ale przyjechał i musisz jakoś załatwić tę sprawę. Alexandra westchnęła. - Widać nigdy nie byłaś zakochana, Emmo. Dyrektorka się uśmiechnęła. - Natomiast ty z całą pewnością jesteś zakochana, Lex. Kilcairn zjawił się pod Akademią Panny Grenville kilka minut przed czasem. Czuł się jak idiota, czekając przed bramą niczym grzesznik wypędzony z raju, ale panna Emma Grenville jasno postawiła sprawę, że nie wolno mu wejść na teren szkoły. Dawny Lucien wdarłby się mimo wszystko, ale nowemu nie przypadła do gustu perspektywa dziesiątek młodych dam uciekających z wrzaskiem i mdlejących na jego widok. Gdy pora spotkania nadeszła i minęła, pomyślał o sforsowaniu bramy, ale wtedy zjawiła się jego bogini. Szła długim, krętym podjazdem. Wydawało mu się, jakby nie widział jej od dawna, a nie zaledwie od dwóch tygodni. Musiał zapanować nad impulsem, żeby wyważyć bramę, wciągnąć ją na siodło i odjechać galopem. - Lucienie. - Alexandro. - Zsiadł z konia. Chciał być jak najbliżej niej. - Co u ciebie? - Dobrze, dziękuję. - To świetnie. A u ciebie? - W porządku. Odetchnął głęboko. Dość uprzejmości. Pora na normalną rozmowę. - Przewróciłaś moje życie do góry nogami - stwierdził. - Nie sądziłem, że ktokolwiek jest w stanie tego dokonać. - Przyjechałeś, żeby mi to powiedzieć? Twierdzisz, że zniszczyłam ci życie? Co ty